SZKOŁA Z PRZEMYTU*
Dziecko bez szkoły
Po wielkim entuzjazmie pierwszych trzech lat funkcjonowania Szkoły Podstawowej u „Łejerów” w Młodzieżowym Domu Kultury nr 2 na Cytadeli, zaczęły się „schody”. Nie było już miejsca na kolejne klasy. Władze domu kultury miały już dość tych „Łejerów”, wyśpiewujących ze swadą:
Kiedy nam podsuną test:
Co w tym życiu ważne jest?
To skreślamy spokój święty
aż do renty…
„Łejery” Wanda Chotomska
Na brykanie łejerskiego konika z coraz mniejszą życzliwością spoglądały też władze oświatowe. Na którymś ze spotkań w sprawie obrony szkoły ówczesna pani kurator z irytacją rzekła: „panie Hamerski, jak pan chcesz mieć szkołę, to sobie ją pan zbuduj”. Nie przewidziała, że słowo czynem się stanie.
– Początkowo szukaliśmy różnych baraków, które można byłoby zaadaptować na szkołę. Chodziliśmy do urzędników, pytaliśmy o wolne lokale – opowiada Hamerski. Któregoś dnia, jedna z mam opowiedziała o budynku, który widziała w Lesznie. – Była to szkoła kontenerowa, którą rozebrano i w częściach przywieziono z Holandii. Pojechaliśmy zobaczyć, jak wygląda. Dziś muszę przyznać – to był okropny barak. Ale dla nas wtedy był jak pałac. Zamarzyliśmy o podobnym dla siebie – wspomina Hamerski.
Pojechał do Holandii, obiecali pomóc. I już kilka tygodni później Łejery ponownie zameldowały się w „kraju tulipanów” i oglądały budynek w Venlo. – Już zaczęliśmy zbierać pieniądze na przewiezienie go do Poznania – opowiada Hamerski.
Koszty transportu okazały się powalające – wszystko przez zbyt wysokie elementy konstrukcji. Funduszy szukano u prywatnych sponsorów, zorganizowano zbiórkę publiczną i uliczną, podczas której dzieci występowały pod hasłem „Szkoła bez szkoły”. Pomocy w organizacji przewozu budynku szukano także w wojsku, a nawet u samego prezydenta Lecha Wałęsy. Bezskutecznie…
Już w sylwestra 1994 roku Hamerski dowiedział się o kolejnej szkole „do wzięcia”. Ta w Mierlo pod Eindhoven była nie kontenerowa, tylko segmentowa, można w niej było złożyć każdą ścianę. To oznaczało łatwiejszy i tańszy transport. Tym razem do Holandii wyjechała delegacja, w której znalazła się przedstawicielka prezydenta Poznania. – Wcześniej w magistracie powtarzano, że Łejery chcą przywieźć „jakieś g***o z Holandii”. Gdy ta urzędniczka zobaczyła szkołę w Mierlo, powiedziała tylko: „Nie ma o czym dyskutować! Bierzemy ją!” – śmieje się Hamerski. Pod koniec lutego 1995 r. rozbierać szkołę pojechała delegacja, w sumie 11 osób: założyciele szkoły, nauczyciele, rodzice i czterej robotnicy.
www.tvn24.pl

I tak jeden z najbardziej fantastycznych pomysłów, czyli rozebranie i przywiezienie szkoły z Holandii, zaczął się materializować. A w tym czasie pewnemu wysokiemu urzędnikowi – malkontentowi z kuratorium zaczął kiełkować na dłoni kaktus. Wcześniej rzekł ważnym głosem: „Kaktus mi tu urośnie, jak wy tę szkołę przywieziecie, a jeśli już, to nie zbudujecie jej nawet za pięć lat!”
Najpierw musieliśmy pociąć dach – jedyny element, którego nie dało się przewieźć. Resztę elementów: betonowe podstawy podłogi, stalowe konstrukcje i paździerzowe, niezwykle wytrzymałe ściany demontowaliśmy i ładowaliśmy na kolejne ciężarówki, które miały je przewieźć do Polski – wspomina Hamerski.
Gdy Łejery rozbierały szkołę, w Mierlo trwał karnawał. – Holendrzy bawili się cztery dni. Wieczorami na pięknym rauszu wpadali do nas z tortami, wiertarkami, ciastem, młotami i szampanem, żeby nam pomóc – opowiada Hamerski.
Po 11 dniach po starym budynku szkoły nie było już śladu, a polska delegacja swoją pracowitością rozkochała w sobie Holendrów. – Wcześniej w ich oczach Polak to był pijak i nierób. My obaliliśmy ten mit. Nasze zaangażowanie i humor, z jakim pracowaliśmy, tak im zaimponowały, że sami opłacili nam transport – wspomina Hamerski. No i na koniec wyprawiono przyjęcie dla Holendrów. Budynek ściągano do Polski jako filię Szkoły Podstawowej nr 38. Za koordynację akcji odpowiadało powołane w tym celu Stowarzyszenie Patronackie Szkoły Podstawowej „U Łejerów”. O akcji przewożenia szkoły do Polski informowały nawet holenderskie telewizje i gazety.
www.tvn24.pl
CIĄG DALSZY NASTĄPI…

* ”Szkoła z przemytu” – fragment książki Filipa Czekały (absolwenta szkoły Łejery!)„Historie warte Poznania”