Przepis na łejerskie harcerstwo, teatr i szkołę, czyli moja KSIĄŻKA KUCHARSKA

Czym są te ŁEJERY? Podejdźmy do sprawy naukowo. Oto wypowiedź na temat tego tajemniczego słowa językoznawcy, profesora Tadeusza Zgółki:

„Jest takie poznańskie zawołanie, wyrażające pozytywne raczej zaskoczenie, radość z czegoś, czego mogło nie być, co zdarzyło się mimo zagrożeń – to jest to słynne łejery!, wykorzystane w nazwie zespołu i szkoły, grupy, która tak właśnie się nazwała i taka właśnie jest.”

W tytule znalazły się TRZY PRZEPISY. Na pierwszy rzut oka przychodzi tu skojarzenie z książką kucharską: HARCERSTWO kojarzy się z obozową grochówką,  SZKOŁA z drugim śniadaniem i obiadem w jadalce, a TEATR z deserem.  Tak więc, proponuję lekturę mojej szczególnej „książki kucharskiej” z przyprawami bardzo indywidualnym. Ba! każde z tych „dań” jest jedyne w swoim rodzaju, jakiego w pedagogicznym świecie nie tak często uświadczysz, bo sprawdzone doświadczeniem 45 lat, które poprzedza 10 lat szczególnego, świadomego dzieciństwa, wcale nie zapowiadającego tak niezwykłych, fascynujących przygód mojego długiego życia.

Te moje autorskie PRZEPISY NA HARCERSTWO, TEATR I SZKOŁĘ zostaną szczegółowo omówione w kolejnych rozdziałach.

Ale zacznijmy od początku, czyli od wpływu dzieciństwa i młodości na to, co się zdarzyło i, jak mam prawo przypuszczać, zdeterminowało moje dalsze życie.

Urodziłem się „w leju po bombie” i w „czepku”*

Dawno, dawno temu, przed II Wojną Światową, w dwóch różnych zakątkach Polski stały dwa domy. Pierwszy to była leśniczówka, zwaną Dębiną, malowniczo położona wśród lasów niedaleko Wrześni w Wielkopolsce. Mieszkał w niej leśniczy Bronisław Hamerski z żoną Magdaleną i gromadką siedmiorga dzieci. Zdarzyła się w tym rodzinnym stadzie „czarna owieczka”, Broniś, który nijak nie chciał dostosować się do obowiązujących w rodzinie reguł. Gdy mu w duszy zagrało uciekał z domu z Cyganami na dni, a czasem i noce. Postanowił zostać artystą cyrkowym, najlepiej klaunem (bo tryskał humorem wybitnym). W stodole, pod sufitem, zmajstrował sobie przyrządy gimnastyczne. Rozwścieczony ojciec Bronisław połamał na Bronisiu fragmenty trapezu i oświadczył: jak nie chcesz być leśniczym, będziesz szewcem lub fryzjerem – wybieraj! Broniś zdecydował się na fryzjerstwo, pewnie z potrzeby zapewnienia sobie widzów.

babcia Magdalena Hamerska
dziadek Bronisław Hamerski

Drugi dom, kryty słomianą strzechą, stał we wsi Zawada nad rzeczułką Wolburką, niedaleko Tomaszowa Mazowieckiego. W domu tym żyła rodzina rolników, Antoniego i Małgorzaty Rybaków z pięciorgiem dzieci. Wśród nich była Krysia, pogodna indywidualistka, uparciuch spod znaku Koziorożca. Wiodła prym wśród rodzeństwa, wymyślając ciągle nowe zabawy. Nie przepadała za pracami gospodarskimi, ciągnęło ją do miasta. Każdego ranka z ochotą wędrowała przez mostek na Wolburce, wśród mazowieckich wierzb, do szkoły w Tomaszowie, w której uczyła się celująco.

I nadszedł 1 września 1939 roku. Niemcy napadają na Polskę. Starszy szeregowy Bronisław Hamerski zostaje wcielony do Armii Poznań, która rusza w kierunku Warszawy. Nad Bzurą, w okolicach Sochaczewa, bierze udział w słynnej bitwie przeciw przeważającym siłom hitlerowskiego najeźdźcy. St. szer. Hamerski, wraz z wieloma tysiącami polskich żołnierzy kampanii wrześniowej, pieszo został zapędzony do obozu jenieckiego na terytorium III Rzeszy, a potem zmuszony do niewolniczej pracy w gospodarstwie rolnym u niemieckiego bauera. W tym czasie siedemnastoletnią Krystynę Rybak Niemcy wywieźli z rodzinnej wioski na przymusowe roboty do fabryki nici w Hersfeldzie, przepięknym miasteczku w Hesji.

I tam Krystyna i Bronisław poznali się i pokochali. Wśród tych pięknych krajobrazów codzienne życie było koszmarem, ciągłym zagrożeniem, miejscem upokarzającej, niewolniczej pracy. Nie można było pod karą śmierci słuchać radia, a racje żywnościowe nie wystarczały do przeżycia.

mama Krystyna Hamerska
tato Bronisław Hamerski

Właśnie wtedy w łonie matki pojawił się embrion, moje z wolna pulsujące życie, które musiało być przez wiele miesięcy ukrywane przed Niemcami, bo Polki praw macierzyńskich były pozbawione.

Urodziłem się 14 stycznia 1944 roku. Udało się, bo wśród Niemców było wielu uczciwych i dobrych ludzi, którzy pomagali mamie i tacie w przetrwaniu. Koszmar powoli się kończył. Coraz częściej na niebie widać było alianckie samoloty, zwiastujące koniec wojny. I nadeszła szczęśliwa Wielkanoc 1945 roku. Z masztów pospadały znienawidzone swastyki, na ratuszu wywieszono białe flagi, do Hersfeldu wkroczyli owacyjnie witani przez Polaków Amerykanie.

Od lewej: Jureczek Hamerski, Bronisław Hamerski, Krystyna Hamerska i maleńka Lila

Potem zamieszkaliśmy w Wetzlar, w poniemieckich koszarach. Tam wiosną 1946 roku urodziła się moja siostra Lila. W ogromnym baraku Polacy urządzili prowizoryczny kościół, w którym odbyły śluby i chrzciny skojarzonych w Niemczech par, w tym Krystyny i Bronisława Hamerskich oraz ich dzieci Jerzyka i Lili. Wtedy rodzice musieli podjąć najtrudniejszą decyzję w życiu: wyjechać do Stanów Zjednoczonych czy wracać do Polski? Największy problem miał tata. Przyjaciele odradzali mu powrót do kraju: „Nie o taką Polskę, Bronek, walczyłeś. Tam wszystko teraz pod sowieckimi rządami…” Nostalgia i patriotyzm taty przeważyły: wracamy do kraju! Amerykanie zorganizowali transport – długi pociąg towarowy, świetnie dostosowany do podróży całymi rodzinami. Po wielu dniach dotarliśmy na Ziemie Odzyskane.

O dzieciach, które przychodziły na świat w czasie wojny, zwykło się mówić, że urodziły się w leju po bombie. Okazało się też, że urodziłem się w „czepku”, moim pierwszym kostiumie teatralnym.

CIĄG DALSZY NASTĄPI…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s