Ten wyjątkowy przepis z Mojej Książki Kucharskiej jest zapisem rozmowy z Wojciechem Biedakiem dla miesięcznika „Senioralny Poznań”. Ukazał się w części pod znamiennym tytułem „aktywny senior”. I za tę aktywność, jaką mogę się dziś cieszyć, za to, że mnie ciągle podrywacie do lotu chcę Wam dziś, Kochani Łejerscy, bardzo podziękować 💚
Z czapką na bakier
Jerzy Hamerski to pedagog z ponad 55-letnim stażem, twórca Teatru Szkolnego „Łejery”, współtwórca, razem z Elżbietą Drygas, Szkoły Podstawowej „Łejery”, która uczy życia poprzez teatr. Zasłużony dla Miasta Poznania, kawaler Orderu Uśmiechu. Krąży między Poznaniem a małym domkiem z niebieskimi okiennicami w Rejowcu.
Wojciech Biedak: Jerzy, zachęcałeś mnie do przyjazdu do siebie na wieś hasłem: Stodoła-Teatr. Co to jest?
Jerzy Hamerski: To jest Stodoła-Teatr.
WB: Hm…
JH: Kiedy wymarzyliśmy sobie takie miejsce na wsi z Elą…
WB: Elżbietą Drygas, współzałożycielką Szkoły „Łejery” i wieloletnią partnerką zawodową?
JH: To wtedy na tej działce, którą kupiliśmy razem za małe grosiki…

WB: Gdzie stoi jeden domek podzielony na pół?
JH: I na tej działce stoi także stodoła, która ma ponad 100 lat. W pierwszej chwili chcieliśmy tam zrobić mieszkanie, ale okazało się to nieopłacalne. To był moment, kiedy walczyliśmy o teatr przy Szkole „Łejery”, o Scenę Wspólną. To się ślimaczyło i nie było łatwe. W tym czasie ja się tu przeprowadziłem i okazało się, że obok mamy szkołę. Zrobiliśmy płot, a w tym płocie zrobiliśmy dziurę, że jak piłka wpadnie do nas, to dzieciaki nie muszą przeskakiwać, tylko proszę bardzo!

I to nas jakoś zainspirowało, bo mamy konika na punkcie sztuki, że póki nie mamy teatru przy Szkole „Łejery”, to zrobimy tutaj teatr dla dzieci z Rejowca. Myśmy ten teatr kilka lat prowadzili. Zespół nazywał się Rozwesołki (od tytułu książki Joanny Papuzińskiej). Kiedy powstała Scena Wspólna w Poznaniu, to nie daliśmy już rady łączyć jednego z drugim. Ale dzięki Rozwesołkom nasza wieś się rozweseliła.
WB: A jakie jest Twoje życie teraz – z pandemią w tle?
JH: To dziwne, ale ja sobie radzę bardzo dobrze, bo nagle znalazłem czas, którego mi brakowało, jeżeli chodzi o pisanie.
WB: Co piszesz?
JH: To się nazywa: „Przepis na łejerskie harcerstwo, teatr i szkołę, czyli moja Książka Kucharska”.
WB: Z okazji 45-lecia „Łejerów”?
JH: No tak, bo wszystko zaczęło się od tego, że prof. Muszyński, u którego pracowałem na Uniwersytecie, zapragnął stworzyć drużynę ćwiczeniową dla studentów pedagogiki.

WB: I?
JH: Ja jestem skażony metodą wychowawczą i artystyczną Zbigniewa Czarnucha. To mistrz – legenda. Stworzył pod koniec lat 50. szczep harcerski Makusyny, czyli synowie Makuszyńskiego. Ja o to się otarłem.

WB: Czyli Makusyny pchnęły cię w stronę późniejszych „Łejerów”?
JH: Dokładnie tak.
WB: A co to znaczy „łejery”?
JH: No, olaboga, o rety, o jejku. Łe jery! Poznańskie zawołanie. Ma różną barwę uczuciową. Wszystko przez to można wyrazić. Do tego jest poznańskie, bo jak ktoś kiedyś napisał: „Łejery” to najbardziej poznańskie dzieci.
WB: Listopad 1975 roku. Rodzi się Teatr Szkolny „Łejery” – Harcerska Drużyna Artystyczna. Potem zaczyna się współpraca z Elżbietą Drygas?
JH: Po 10 latach.
WB: Ruszyliście ze szkołą, jeszcze w ramach Młodzieżowego Domu Kultury, w 1990 roku?
JH: Wcześniej to było trudne, żeby nasze szaleństwo mogło działać jako szkoła. Były sznureczki, apele, sztandary, werble. Mnie to nie rajcowało.

od lewej: Wiktoria Łakoma, Kaja Wrzeszcz, Marta Dudzik, Marianna Bisikiewicz, Marta Keck, Jurek Hamerski,
w drugim planie: Ela Drygas, Agata Bigos, Ania Mechlińska, Krzysiu Huszał, Kasia Galant
WB: A co Cię rajcowało?
JH: Ja bym nigdy do harcerstwa nie wstąpił ani nie założyłbym drużyny harcerskiej, gdyby nie znalazła się furtka. Tą furtką są drużyny specjalnościowe, w tym artystyczne. A myśmy zawsze mieli czapkę trochę na bakier i duszę rogatą.
WB: W połowie lat 90. w Poznaniu, przy ulicy Brandstaettera, na Cytadeli, materializuje się szkoła. Nietypowy, kontenerowy budynek przywieziony z Holandii. Kolejne szaleństwo?
JH: W tym Młodzieżowym Domu Kultury myśmy rozwijali się nie przez pączkowanie, nie przez podział, tylko przez teatr. Ale kiedy doszliśmy do trzeciej klasy, okazało się, że już nie ma dla nas miejsca. Pamiętam, że w tym czasie pani kurator powiedziała mi: „Panie Hamerski, jak pan chcesz mieć szkołę dalej, to sobie ją zbuduj”. Nie wiedziała, co mówi. Dowiedziałem się, że w Holandii rozdają szkoły za darmo. Pojechałem tam maluchem, żeby sprawdzić, a po miesiącu byli u nas już Holendrzy. Za chwilę miała jechać szkoła. Pierwsza się nie udała, ale druga okazała się cudem. Myśmy ją rozebrali i przewieźli trzynastoma tirami. Wtedy gminy przejmowały oświatę i miasto dało nam najpiękniejsze miejsce w Poznaniu – na Cytadeli.

WB: Szkoła nosi imię Emilii Waśniowskiej. Dlaczego?
JH: Dlatego. (Hamerski kładzie na stole książkę „Emilkowy piosennik”).

Emilka Waśniowska była moją wychowanką, a potem pedagogiem, pisarką i poetką. Robiła piękne i ważne rzeczy dla dzieci. „Masz prawo do swych praw” – to Emilia Waśniowska. „Łejery” się z Emilką „zabliźniły”. Potem przez rok walczyliśmy o jej życie, kiedy zachorowała. Nie udało się, 15 lat temu odeszła. Co roku organizujemy Emiliadę, święto poezji dla dzieci.
WB: A potem przy szkole powstał prawdziwy teatr?
JH: Najprawdziwszy.
WB: Kolejne marzenie spełnione?
JH: Ja ciągle się szczypię, bo nie wierzę, że to prawda. Już się przyzwyczailiśmy, że tę holenderkę sprowadziliśmy w szalony sposób. Z teatrem było trudno. Siedem lat walczyliśmy, potem doszło Centrum Sztuki Dziecka. Łatwiej nam było walczyć w dwie instytucje. A w tej chwili mamy absolutną profeskę – Scenę Wspólną dla „Łejerów” i dla Centrum Sztuki Dziecka.

WB: Dlaczego teatr?
JH: Teatr jako środek, a nie cel. I w Eli Drygas, i we mnie tkwi to szaleństwo teatralne, dlatego postanowiliśmy wzbogacić pedagogikę i metody wychowania poprzez formy teatralne. Bo teatr to synteza sztuk. Tu masz wszystko: muzykę, taniec, literaturę, plastykę…
WB: Dotknijmy metody łejerskiej. W Książce Kucharskiej piszesz o siedmiu zasadach: siedem razy „Łejery”. Jedna z tych zasad to łamanie stereotypów. Czyli?
JH: Innowacyjność, ciągłe poszukiwanie nowych form, ciągłe inspirowanie nauczycieli i dzieciaków do twórczego myślenia. Łamanie stereotypów to także łamanie szarości szkolnej. Bo nasi goście mówią zdziwieni, że to szkoła jak nie szkoła. Ta mikrokultura szkoły jest szalenie ważna. Także rodzinność. Także uczenie się praktycznej demokracji.
WB: Ładnie się mówi…
JH: Ładnie się mówi, ale jeszcze ładniej działa się w ten sposób. Najistotniejsze jest to, że szkoła składa się z trzech podmiotów: dzieci, nauczycieli i rodziców. A u nas te podmioty są równe! U nas jest Republika Łejerska, czyli jak się bawić w demokrację, to z pełną powagą. W preambule Małej Konstytucji Łejerskiej jest napisane: „My, Uczniowie; My, Nauczyciele; My, Rodzice”. Założenie było takie, żeby więzi między tymi trzema podmiotami były bliziutkie.

WB: A gdyby od Ciebie to zależało, to co byś z „Łejerów” przeszczepił do wszystkich polskich szkół, żeby były trochę lepsze?
JH: Zupełnie bym przeorientował filozofię myślenia o szkole, bo my w „Łejerach” jesteśmy przeciwko wyścigowi szczurów. Byłoby też dobrze, gdyby każda szkoła miała swoje oblicze, szukała swojej tożsamości. I tutaj jest cała warstwa symboliczno-formalna. Chcielibyśmy, żeby każda klasa w polskich szkołach miała takie same warunki, ale też swoją odmienność. Zamienilibyśmy samorządy szkolne na republiki szkolne. Bo to jest praktyczna nauka demokracji, a czym skorupka za młodu nasiąknie…
WB: Od listopada 2020 roku obchodzone jest 45-lecie „Łejerów” na Świecie. Co się dzieje jubileuszowo?

JH: Dużo. Wystarczy zajrzeć na naszą stronę na Facebooku: Łejery Szkoła i Teatr. Nagrywamy także najprawdziwsze na świecie słuchowisko pod tytułem „Trzy przystanki do teatru”, czyli opowieść o „Łejerach” według książki Marcina Przewoźniaka i w jego autorskiej adaptacji. Będzie płyta ze słuchowiskiem, będzie forma internetowa i może emisja w radiu. Dzieciaki tak cudownie współgrają z aktorami, że „kopary opadają”.
WB: Powstaje także Twoja książka – do czytania, oglądania i do słuchania w internecie.
JH: Ta książka to pozytywny bat na mnie. Co tydzień nowy odcinek. Są tam też filmy, grafiki, zdjęcia i piosenki. To opowieść o „Łejerach”, ale przede wszystkim o tym, jak moje dzieciństwo wpłynęło na to, kim teraz jestem i kim byłem, kiedy zaczynałem „Łejery”. To miało ogromny wpływ na moją drogę. Z tą Książką Kucharską problem polega na tym, że mam nadmiar materiałów. Kiedy je teraz porządkuję, to widzę, że przez te 30 lat Szkoły i 45 lat „Łejerów” nie zmarnowaliśmy ani roku. Kilka lat temu był kryzys w „Łejerach”, ale on musiał nastąpić. Zespół, żeby trwać, musi przeżyć kryzysy. Bo jak jest sielanka, to nie jest prawda, to nie jest życie.
WB: Najbliższe plany?
JH: Cały czas aktywność twórcza i inspirująca wokół „Łejerów” i jubileuszu. Właśnie dlatego z łatwością znoszę ten kryzys pandemiczny. Wszyscy jesteśmy w jakimś lęku – boimy się o siebie i o innych. Paradoksalnie dało mi to czas. I ten czas jest wypełniony kreacją. Mnie po prostu furczy w głowie w tej chwili. Zamiast popadać w depresję, to ja mam pomysł na to, jak nie popadać w depresję.
WB: Dziękuję za rozmowę i za łejerską szkołę demokracji.
JH: To teraz pokażę ci Stodołę-Teatr. Zapraszam.
rozmawiał: Wojciech Biedak
Kiedyś, a były to lata 70-te, powiedziałem do gromadki zawziętych pań – nauczycielek, które bardzo miały Jurkowi za złe jego metody pracy z dziećmi: O Hamerskim, to wy jeszcze posłyszycie!. Myliłem się.,. Minęły lata i u
słyszały o nim nie tylko te panie, ale cała Polska. I nie tylko.
PolubieniePolubienie
Drogi Profesorze! Ojcu Chrzestny Łejerów! Bardzo dziękuję za dobre słowa. PoZDROWIEnia!
PolubieniePolubienie
Drogi Profesorze! Ojcze Chrzestny Łejerów! Bardzo dziękuję za dobre słowa. PoZDROWIEnia!
PolubieniePolubienie