Co można i należy czynić?

Chodzimy do budy,
Siedzimy w tych ławkach,
Kształcimy swój umysł i ciało.
I jedno pytanie, 
Powraca jak czkawka
czy zmienić by tu coś się dało?

REF.
Może pora już pomóc tu dzieciom
Zrobić w szkołach i głowach dziś przeciąg,
I oświecić oświatę – trzask – prask!
W oczach wam, w duszach wam wzniecić blask?
Podarować fantazję i żart.
Niech Łejery, niech Łejery, niech Łejery
nam klasną na START!

Zalicza się program
od startu do mety
i często nie starcza oddechu.
Bo w szkolnym programie 
brakuje niestety
Tabliczki mnożenia uśmiechów?

„Chodzimy do budy” sł: Wanda Chotomska, Marcin Przewoźniak, muz:Teresa Niewiarowska

Drodzy Rodzice i Nauczyciele – Wychowawcy Łejerscy!

Ostatnio pisałem o tym, co powinno być priorytetem gdy otworzą się szkoły po pandemii. Zdecydowanie przeważa pogląd, że najważniejsza jest nasza troska o zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży. Jego ważnym warunkiem jest ich samopoczucie w szkole.

 W najbliższym czasie planowane są spotkania Rady Pedagogicznej i Rady Rodziców poświęcone problemom związanym ze „Szkołą Łejerów po pandemii”. III część cyklu profesora Muszyńskiego: „Dziecięce i młodzieżowe dramaty ze szkołą w tle” może ukierunkować dyskusję i być inspiracją w poszukiwaniu „szczepionki” na te dolegliwości.


Profesor w podrozdziałach:
Co można i należy czynić
Co mogą i powinni rodzice
Co mogą i powinni nauczyciele – wychowawcy
podsuwa rodzicom i wychowawcom możliwe rozwiązania, które są dobre w każdym czasie, a teraz w czasie pandemii, szczególnie. Musimy wspólnie zastanowić się nad tym, co my, rodzice i nauczyciele, możemy wspólnie zrobić, aby szkoła była bardziej przyjazna i bezpieczna dla naszych dzieci. 

Zapraszam więc Rodziców, Nauczycieli – Wychowawców, Pedagoga i Psychologa Łejerskich do lektury ważnego, moim zdaniem, tekstu Profesora. Wcześniejsze teksty znajdziecie poniżej:


Część 1 Dziecięce i młodzieżowe dramaty – ze szkołą w tle
Część 2 Co się dzieje w klasie szkolnej?

Heliodor Muszyński

Dziecięce i młodzieżowe dramaty – ze szkołą w tle 

Nie nadążymy z niesieniem uczniom pomocy psychologicznej  i psychiatrycznej,  jeżeli będziemy nadal mieli szkołę taką, jaką mamy. 

CZĘŚĆ III

Nie łudźmy się, że pandemia usunęła lub choćby tylko złagodziła osady, które zatruwają niekiedy życie rówieśnicze w klasach szkolnych. Ona je po prostu nieco zamroziła, a teraz, kiedy mija, całe zło na nowo się obudzi.

Co powinna i może szkoła 

Nakreślony w poprzedniej części opis dramatu, jaki niejeden uczeń przeżywa w klasie, może wydawać się nazbyt skrajny, a więc rzadki. Oczywiście, przemoc rówieśnicza nie zawsze przybiera aż tak drastyczną postać. Nie zawsze też ofiara zostaje doprowadzona do aż tak rozpaczliwego aktu, jakim jest targnięcie się na własne życie. Ale nawet zrazu łagodna przemoc może łatwo przeobrazić się w prześladowanie, a to może prowadzić do wielu różnych szkód i niejednego dramatu. O tym, że tak się zdarza, mówią liczby tysięcy uczniów polskich szkół pilnie potrzebujących pomocy psychiatrycznej. Liczby te prowadzą do prostego wniosku: przemoc rówieśnicza może pojawić się w każdej szkole i w każdej klasie, zwłaszcza nastolatków. Także takiej, która cieszy się dobrą opinią i wysokimi osiągnięciami w nauce. 

Wszystko to uzasadnia ogólny wniosek mówiący, że stosunki między rówieśnikami w polskich szkołach zbyt często nacechowane są wysokim poziomem agresywności i psychicznej przemocy. Taki stan rzeczy nie powinien dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę panującą w Polsce atmosferę życia społecznego. Jest ona nasączona ostrymi uprzedzeniami i nienawiścią, której poziom – jak powiada ks. Andrzej Kobyliński – „nie ma sobie równego w żadnym kraju europejskim” Atmosfera ta z łatwością przenika do naszych szkół i rzutuje na stosunki między uczniami. Głębokie podziały na wrogie sobie obozy rozdzierają nie tylko życie publiczne, ale jakże często życie rodzin, a stąd łatwo przenoszone są do klas szkolnych. Spotykana w życiu publicznym i zwykle tolerowana, a nawet popierana, dyskryminacja znajduje chętnych i gorliwych realizatorów w osobach niektórych uczniów. Dla nich jest ona nie tylko zachętą do stosowania przemocy, ale także źródłem żywych przykładów jej stosowania – przede wszystkim za pomocą tchnącego nienawiścią zjadliwego języka. Bywa on z łatwością przenoszony na teren klasy. Wzorów jego stosowania nasz uczeń nie musi daleko szukać. Znajduje je codziennie w publikatorach. Wystarczy wsłuchać się w słowa i zwroty, jakimi niektórzy politycy i działacze operują w debatach i publicznych wystąpieniach. 

Agresja i przemoc rówieśnicza w klasie szkolnej znajdują wsparcie w systemie nauczania, jaki panuje w naszych szkołach / fot. canva.com

Agresja i przemoc rówieśnicza w klasie szkolnej znajdują także ciche, z pozoru niewinne, ale przecież efektywne, wsparcie w systemie nauczania, jaki panuje w naszych szkołach. Jego istotą jest duch indywidualnej rywalizacji w walce o jak najlepsze stopnie (osławiony „wyścig szczurów”). Są one często jedynym kryterium wartości ucznia w oczach nauczycieli, a zwykle także rodziców. Zrozumiałe, że tak motywowani do wysiłków uczniowie, skoncentrowani wyłącznie na swoich stopniach i obciążani nieustannym stresem zagrożeniowym, nie wykazują tendencji do zrozumienia innych, a tym bardziej do współpracy i wzajemnej pomocy. Nic też dziwnego, że niektórzy, słabsi na tym polu, próbują uwalniać się od poczucia osobistej małowartościowości przez zachowania agresywne i przemoc psychiczną.

Wszystko, co wyżej powiedziano, prowadzi do wniosku ważnego przede wszystkim dla rodziców, ale nie tylko dla nich. Oto kiedy dziecko, a zwłaszcza nastolatek, wkracza jako uczeń w mury szkoły, oczekują go w niej napięcia i zagrożenia wynikające z konieczności ciągłej rywalizacji zarówno w pracy lekcyjnej, jak też w życiu gromady rówieśniczej. Może ona przybierać bardzo różne oblicze, co będzie zależało od tego, jacy uczniowie wysforują się na liderów i jakie wartości, normy i wzory postępowania wniosą na teren klasy. 

Smutna prawda o naszej szkole jest więc taka, że spora część uczniów doznaje poważnych zaburzeń w sferze zdrowia psychicznego spowodowanych stresogennymi doświadczeniami, których podłożem i tłem są głównie stosunki między rówieśnikami w klasie. To one (choć nie jedyne) spoczywają u podłoża tak częstych u naszych uczniów kryzysów i załamań. Ale przecież ich miejscem jest szkoła. Uczniowskie dramaty dzieją się w jej murach, zaś u ich podłoża spoczywają uczniowskie doświadczenia wynikające z podyktowanej przepisami organizacji pracy szkoły. 

Podłożem i tłem zaburzeń w sferze zdrowia psychicznego spowodowanych stresogennymi doświadczeniami są głównie stosunki między rówieśnikami w klasie. / fot. canva.com

Ten niewątpliwy fakt czyni zasadnym pytanie o odpowiedzialność szkoły za to, co spotyka ucznia w jej murach. Czy można ją obwiniać za psychiczne kryzysy, załamania i traumatyczne przeciążenia, jakie spotykają w niej uczniów? Czy nie spoczywa na niej obowiązek zapewniania swym uczniom psychicznego bezpieczeństwa i ochrony – także wtedy, kiedy oni sami zagrażają sobie? 

Jak dotąd przypadki rówieśniczej przemocy w szkole, jeżeli już dają o sobie znać, traktowane są jako nieuniknione incydenty, które o tyle wymagają ingerencji szkoły, o ile dochodzi w nich do przekroczenia przepisów dotyczących zachowania uczniów w szkole. Tak jednak dzieje się rzadko, gdyż przemoc psychiczna, a z taką mamy najczęściej do czynienia we współczesnej szkole, jest mało widoczna, a wykryta zwykle nie pociąga za sobą sankcji, nawet, kiedy jej następstwa są tragiczne. A już zupełnie nie traktuje się jej jako symptomu niewłaściwych stosunków panujących w klasie. Życie w niej rówieśników wymyka się zwykle zarówno uwadze, jak też trosce szkoły. Wymyka się też odpowiedzialności szkoły za jego niepożądane, a niekiedy tragiczne skutki. 

Paradoks polega na tym, że z podejściem takim nie spotykamy się w żadnej innej dziedzinie życia. Przyjmujemy za oczywiste, że kiedy rodzice pozostawiają swoje dziecko w szpitalu, ten ponosi odpowiedzialność za wszystko, co je podczas pobytu w nim spotka. Kiedy natomiast uczeń wskutek traumatycznych obciążeń jego psychiki spowodowanych złym traktowaniem przejawia załamanie psychiczne, cały ciężar pomocy i leczenia go spada na rodziców. Szkoła jest tak dalece wolna od odpowiedzialności za tragedie dziecka i jego rodziców, że nie podejmuje się nawet próby ustalenia, jakie błędy lub zaniedbania zostały popełnione w stosunku do tego dziecka i kto jest za nie odpowiedzialny. Pozostaje jedynie oddanie dziecka pod opiekę psychologa, który zajmie się jedynie jego obolałą psychiką.

O szkołę dla ucznia 

Szkoła, jaką mamy, jest więc, niestety, daleka od tego, aby tym wszystkim dziecięco – młodzieżowym dramatom wychodzić naprzeciw. Od szeregu lat obserwujemy postępujący proces jej dehumanizacji, odwracania się od ucznia i jego potrzeb. Coraz częściej przestaje być ona miejscem wolnym od różnych zagrożeń dla zdrowia psychicznego uczniów. Pobyt ucznia w niej jest nazbyt często wysoce stresogenny, wprowadzający go w psychiczne obciążenia, z którymi nie zawsze daje sobie radę. 

Ten narastający wciąż proces odwracania się szkoły od elementarnych potrzeb rozwojowych uczniów i narażania ich na różne zagrożenia jest już od dawna dostrzegany przez rodziców, a odczuwany przez ich dzieci. Ci pierwsi niejednokrotnie już dawali wyraz swoim obawom o należytą opiekę i bezpieczeństwo ich dzieci w szkole. Taką postawę przejawiali rodzice 6-latków walczących pod hasłem „ratujmy maluchy” o opóźnienie o rok ich szkolnego startu. O takim stosunku do szkoły świadczy też coraz silniejszy trend w kierunku legalizacji „edukacji domowej”, a w szczególności przybierające charakter masowy przenoszenie dzieci do szkół bardziej przyjaznych, w których mają one należytą opiekę i poczucie bezpieczeństwa. Z licznych obserwacji wynika, że tych przyjaznych nie jest tak wiele.

Tutaj interesują nas jednak wyłącznie te aspekty funkcjonowania szkoły, które dotyczą zdrowia psychicznego uczniów. Jakkolwiek głównym efektem jej działalności jest wyposażenie ucznia w możliwie bogaty zasób wartościowej i użytecznej wiedzy, to jednak nie może ten cel być osiągany kosztem jego zdrowia. Oznacza to konieczność starannego uwzględniania istotnych potrzeb rozwojowych uczniów. Dwie z nich zasługują na szczególną uwagę. Są to, po pierwsze, potrzeby związane z rozwojem własnego „Ja” oraz, po drugie, potrzeby życia i działania w przyjaznej i bezpiecznej grupie społecznej

Te pierwsze dotyczą podmiotowego traktowania ucznia w szkole. Problem ten najlepiej oddaje trafna uwaga, że do szkoły chodzi nie tylko mózg ucznia, ale on sam – z własnymi potrzebami, zainteresowaniami, pasjami, czy także kłopotami. Pragnie on być traktowany jako osoba, a więc z poszanowaniem własnej godności i prawa do uwzględniania jego własnych chęci, upodobań czy możliwości. Tymczasem w szkole jest traktowany wyłącznie przedmiotowo: jest trwale pozbawiany możliwości podejmowania jakichkolwiek, choćby najprostszych, decyzji w sprawach własnej nauki. Wszystko, zarówno program, jak sposób i czas jego realizacji, ustalane są odgórnie i podawane mu do wiadomości jako bezwzględnie obowiązujące. Powiedzenie, że on w szkole „się uczy” należałoby zastąpić bardziej trafnym określeniem „jest nauczany”. Nic dziwnego, że droga ucznia po ścieżkach szkolnej edukacji usiana jest licznymi zagrożeniowymi stresami i daleka jest od tego, co psycholog nazwałby „samorealizacją”. 

Szkoła nie troszczy się także o relacje społeczne, w jakich uczeń będzie wypełniał swoje obowiązki. Umieszcza go w zespole klasowym, w którym szybko rozwinie się życie w grupie rówieśniczej, ale stosunki i atmosfera w niej panujące zostają już pozostawione swemu losowi. Są zarówno poza możliwościami ich kontrolowania przez szkołę, ale także poza jej zainteresowaniami. Uczeń skazany jest więc na własne siły w realizacji swej tak ważnej dla niego potrzeby więzi z grupą rówieśniczą, zdobywania jej sympatii, uznania i pozyskiwania w niej przyjaciół. 

Szkoła nie może w tych trudnych dla ucznia doświadczeniach pozostawiać go własnemu losowi. Jej zadaniem musi być dążenie do tego, aby środowisko rówieśnicze, w którym, to przecież ona umieszcza ucznia, było dlań przyjazne i bezpieczne. Oznacza to efektywne staranie o to, aby powstające w jej murach klasowe grupy rówieśnicze były moralnie i społecznie zdrowe, wolne od dyskryminacji i psychicznej przemocy. Powinny to być grupy, w których ceni się koleżeńską solidarność, lojalność i przyjazne relacje, zaś w rywalizacji przestrzega zasad „czystej gry”. Grupie takiej obce są wrogie podziały, psychiczna przemoc i dyskryminowanie kogokolwiek. Każdy uczeń czuje się w niej akceptowany i wolny od zagrożeń wynikających z czyjejś niechęci czy wrogości. Nie dochodzi też do kolizji pomiędzy wymogami, jakie stawia szkoła a tymi, jakie stawia rówieśnicza grupa. Takie grupy rówieśnicze w szkole są też możliwe, a tylko w nich uczeń czuje się w szkole bezpieczny.

Co można i należy czynić

Zgodnie z intencją, jaka przyświeca napisaniu tego tekstu, zajmiemy się teraz zarysowaniem odpowiedzi na pytanie, co może robić szkoła, a także rodzice, aby ustrzec ucznia i dziecko przed tymi zagrożeniami dla jego zdrowia psychicznego, jakie mogą czyhać na niego w klasowej grupie rówieśników. Starania jednych i drugich muszą mieć na uwadze dwa ważne zadania. Po pierwsze, trzeba naszego nastolatka wyposażyć w siły, chęci i zdolności do konstruktywnego uczestniczenia w życiu swej grupy rówieśniczej, ale także do zmierzenia się z zagrożeniami, jakie mogą go spotkać w szkole. I po drugie, konieczne jest podjęcie odpowiednich kroków zmierzających ku zapewnieniu każdemu uczniowi przyjaznego i bezpiecznego środowiska, w którym będzie on funkcjonował zarówno jako uczeń w klasie, jak też jako rówieśnik w klasowej grupie. Pierwsze z tych zadań należy przede wszystkim do rodziców, drugie zaś głównie do nauczycieli – wychowawców. Spróbujmy je pokrótce omówić. 

Co mogą i powinni rodzice

W pełni zrozumiała jest optymistyczna wiara rodziców, że ich dziecko będzie sobie samo radzić w szkole. Ale nigdy nie mogą wykluczać tego, że będzie musiało także zmierzyć się z okolicznościami stwarzającymi zagrożenie dla jego psychicznego zdrowia. Istotą takiego zagrożenia są z reguły konflikty wewnętrzne, do jakich dziecko może zostać doprowadzone. Nie potrafi ono dać sobie rady samo z sobą. Jego już obudzone osobiste ‘Ja’ zostaje zakłócone i zagrożone. Jego życie wewnętrzne zostaje zaburzone trzema nękającymi je przeświadczeniami. Po pierwsze, poczuciem osamotnienia zawierającym się zwykle w gnębiących je samookreśleniach zawartych w słowach: „nikt mnie nie lubi”, „nikt mnie nie kocha”, „jestem nikomu niepotrzebny”. Po drugie, poczuciem własnej bezwartościowości, które najlepiej oddają słowa „jestem nieudacznikiem”, „nikt mnie nie ceni”, „mam same niepowodzenia” „nie mogę pogodzić się z tym, jaki jestem”. Po trzecie wreszcie, poczuciem bezradności i beznadziejności, braku szans na uporanie się z nękającym złem, obroną swej osoby i godności przed agresją i poniżeniem („nie mam żadnego wyjścia”, „nie widzę dla siebie żadnego ratunku”). 

Rodzice mogliby przygotować dziecko do radzenia sobie z takimi zagrożeniami budząc w nim poczucie, jak bardzo jest im drogie, wyposażając je w poczucie osobistej wartości i wiarę w swoje siły w walce o zachowanie osobistej godności i niezależności. Niestety, najczęściej nie zauważają takich potrzeb własnego dziecka i spóźniają się z dostrzeżeniem faktu, że staje się ono osobą oczekującą, aby liczono się z nim, jego zdaniem i potrzebami. Miast zrozumienia i respektu mogą naszego nastolatka spotykać nie znoszące sprzeciwu żądania, krytyczne uwagi i indagacje w rodzaju: „czemu się nie uczysz?”, „dlaczego milczysz?”, „powiedz, co ci jest?”, które jedynie podnoszą jego świadomość, jak bardzo jest osamotniony i nierozumiany. 

Nasuwające się rady dla rodziców można podzielić na przeciwwskazania i zalecenia. Tych pierwszych jest, niestety, więcej, bo też najczęściej rodzice popełniają liczne błędy w relacjach ze swoimi dziećmi, kiedy te zaczynają budować własną tożsamość. Dla nich dziecko jest nadal istotą podlegającą ich, wprawdzie podyktowanym troską, ale nie podlegającym dyskusji, ocenom i decyzjom. Tymczasem dzieci pragną, aby rodzice brali pod uwagę ich własne zdanie, aby pytali o nie, przejmowali się nim i je uwzględniali w codziennym życiu. Nade wszystko zaś dziecko potrzebuje przekonania, że jest bezgranicznie kochane i bezwarunkowo akceptowane. 

Wynikają stąd najprostsze zalecenia mówiące o tym, jak rodzice powinni budować relację z dzieckiem. Oto główne z nich: wysłuchuj dziecka z uwagą, przejmuj się szczerze tym, co mówi, pytaj je o zdanie, a także o radę, szukaj jej razem z nim, traktuj je jak osobę dojrzałą do poważnej rozmowy, odwołuj się do jego rozsądku i dojrzałości (miast mówić, że jest jeszcze głupi i niedoświadczony), zwierzaj się dziecku ze swych kłopotów, dziel się radościami, koniecznie dostrzegaj jego dobre strony i osiągnięcia, znajduj okazje, aby je za coś konkretnego pochwalić, zachęcaj do zwierzeń, ale nie nalegaj na nie, zachęcaj do kontaktów z rówieśnikami i wspieraj je w utrzymywaniu ich, staraj się, aby dziecko samo dostrzegało własne błędy i podejmowało decyzje, jak je naprawić, w codziennej trosce o nie, a nie tylko w słowach, wykazuj, jak bardzo zależy ci na dziecku.

Dziecko, które czuje, że jest przez rodziców bardzo kochane i akceptowane, które na co dzień spotyka się z ich wiarą w nie i zachętą do wytrwałej pracy i nieustępliwej walki o swoją godność, które wie, że może liczyć na zrozumienie i duchowe wsparcie rodziców, ma większe szanse zachować zdrowie psychiczne, a więc oprzeć się zagrożeniom i psychicznej przemocy rówieśniczej w szkole. 

Co mogą i powinni nauczyciele – wychowawcy

Każdy nauczyciel – wychowawca musi być świadomy tego, że w powierzonej jego opiece klasie powstała i funkcjonuje grupa rówieśnicza, a w niej utworzyły się określone relacje społeczne i odpowiadająca im obyczajowość. On zaś, jako wychowawca klasy, nie ma możliwości wniknąć w jej wewnętrzne życie, a tym bardziej wywierać na nie wpływ. O tym, że w tej grupie panują niezdrowe stosunki, a co gorsza, pojawia się przemoc rówieśnicza, dowiaduje się zwykle dopiero wówczas, kiedy zgłaszają się do niego rozżaleni rodzice krzywdzonego przez rówieśników dziecka. Podejmowane wskutek ich interwencji próby wpłynięcia na sprawców prowadzą z reguły do nieporozumień i konfliktów obejmujących zarówno samych uczniów, jak i ich rodziców. Zwykle bowiem krzywd nie daje się udowodnić, zaś skargi zgłaszane do rodziców krzywdzicieli budzą protesty i obronę ich niesłusznie oskarżanych dzieci. W rezultacie przemoc w klasie nasila się jeszcze bardziej – tyle, że teraz staje się jeszcze bardziej skryta i wyrafinowana. Wychowawca pozostaje bezradny.

Jest jednak inna droga postępowania niż tropienie sprawców przemocy i podejmowanie prób, zwykle bezskutecznych, zdyscyplinowania ich za pomocą odpowiednich kar lub gróźb ich zastosowania. Jest nią dążenie wychowawcy do odpowiedniej organizacji i osobistego kierowania życiem grupy rówieśniczej w klasie. Jego odpowiednie działanie powinno doprowadzić do tego, aby włączyć odpowiednio zorganizowaną grupę rówieśniczą w rytm życia i pracy klasy jako zespołu uczniowskiego, a jednocześnie tak ukształtować stosunki między rówieśnikami i wprowadzić odpowiednie zasady współżycia, aby zapewnić każdemu uczniowi – członkowi grupy przyjazne i bezpieczne środowisko życia i rozwoju w rówieśniczej gromadzie. 

Działania nauczyciela – wychowawcy powinny przede wszystkim zmierzać do tego, aby osiągnąć osobisty wpływ na klasę jako rówieśniczą grupę. Jedyna droga, jaka otwiera się przed nim, polega na tym, że podejmie starannie przemyślaną inicjatywę zorganizowania szkolnego życia i działania tej grupy pod jego osobistym kierunkiem. Aby na nią wkroczyć, musi wychowawca koniecznie przestawić się na demokratyczny styl kierowania klasą. Przestaje występować jako formalny przedstawiciel instytucji, jaką jest szkoła, a zaczyna wchodzić w rolę starszego, bardziej doświadczonego członka „jego” klasy. Zwracając się do klasy używa zaimka „my”, mówi „nasza klasa”, nade wszystko zaś dopuszcza uczniów do głosu. Stara się niczego klasie nie narzucać, lecz pytać uczniów o zdanie, uzyskiwać z nimi porozumienie i dochodzić do uzgodnień w drodze obopólnej rozmowy i wspólnych postanowień. 

W wyniku takich rozmów powinien zostać ustalony atrakcyjny dla uczniów, bo przecież projektowany w oparciu o ich życzenia i pomysły, plan życia i działalności klasy – teraz już jako grupy rówieśniczej, ale zarazem klasowego zespołu uczniowskiego kierowanego przez nauczyciela. Plan ten może obejmować różne atrakcyjne dla uczniów wydarzenia, takie, jak wspólne okolicznościowe spotkania towarzyskie, uroczystości, wieczory przy muzyce, imprezy, wycieczki, konkursy, spotkania z członkami rodzin (np. „dzień babci”), amatorskie występy itp. 

Takie działania wychowawcy przynoszą w rezultacie dwa ważne następstwa. Po pierwsze, życie grupy rówieśniczej zostaje zachowane; uczniowie nadal zaspokajają swoje naturalne potrzeby uczestnictwa w jej życiu. Po drugie, wychowawca przestał być osoba „urzędową”, której obecności klasa unika, a stał sią kimś „swoim” , starszym przewodnikiem grupy, którego obecności grupa oczekuje, pragnie i z której zdaniem się liczy. 

Teraz dopiero wychowawca może przystąpić do działań mających na celu ukształtowanie swego klasowego zespołu jako grupy demokratycznej, przyjaznej i bezpiecznej, skłonnej do współpracy, nikogo nie dyskryminującej, a tym bardziej wykluczającej. W tym celu przystępuje do zbadania, wyłącznie na własny użytek, stosunków społecznych panujących w grupie. Przeprowadza prosty test socjometryczny polegający na tym, że każdy uczeń dokonuje na kartce wyboru dwóch członków grupy, z którymi chciałby utrzymywać bliskie relacje, na przykład, siedzieć obok siebie lub wspólnie spędzać czas wolny. Podliczenie i analiza odpowiedzi uczniów pozwalają nauczycielowi zorientować się, jakie stosunki panują w jego zespole klasowym i jaka jest jego struktura. Na przykład, może ustalić, jaki jest rozkład wyborów na poszczególnych członków grupy, czy są w grupie tzw. „gwiazdy”, a więc uczniowie bardzo popularni w klasie (oni otrzymali większość wyborów) i kim oni są, jak również czy są tacy, którzy nie cieszą się niczyją sympatią (żadnych wyborów). 

Wyniki testu pozwalają nauczycielowi ustalić, z jaką grupą rówieśniczą ma do czynienia. Może to być grupa wysoce autokratyczna, w której pewni uczniowie dominują, zaś inni znajdują się na marginesie (ci mogą być obiektami dyskryminacji i przemocy) , ale może to być także grupa demokratyczna, w której pozycje członków są wyrównane i nikt nie jest pozbawiony czyjejś sympatii. 

Dysponując takimi danymi przystępuje nauczyciel – wychowawca do organizacji życia zespołu klasowego i przekształcania go w grupę o strukturze demokratycznej. Czynność ta będzie ona polegała przede wszystkim na utworzeniu klasowego samorządu. Jego wychowawcze znaczenie polega na tym, że demokratycznie wybrani uczniowie podejmują odpowiedzialne role społeczne polegające na troszczeniu się o dobro całej klasy. A to oznacza, że swą troską będą teraz obejmowali także uczniów dotąd mniej lubianych lub marginalizowanych. To z nimi, członkami klasowego samorządu, będzie teraz współpracował nauczyciel i z pozycji bardziej doświadczonego przewodnika będzie wprowadzał ich w obowiązki otaczania opieką słabszych, być może tych, których dotąd lekceważyli lub dyskryminowali. 

Na tym jednak nie kończy się organizacja życia klasowej grupy rówieśniczej. Obejmuje ona także powoływanie do określonych zadań różnych zespołów. Zadania te mogą i powinny być tak obmyślone, aby skłaniały uczniów do współpracy i dawały każdemu szanse wykazywania się działaniem, a w nim własnym staraniem, zdolnościami lub umiejętnościami. Dewizą dobrego wychowawcy powinno być bowiem stwarzanie w życiu zespołu takich sytuacji, które dają każdemu uczniowi szanse na osobisty sukces, jak również budzą w nim przekonanie o własnej przydatności w życiu zespołu. 

Jak widzimy, przez odpowiednią organizację klasowej grupy rówieśniczej wychowawca może nadawać jej takie moralne oblicze, rozwijać w niej takie relacje społeczne i wprowadzać w życie takie zasady rządzące współżyciem, które będą sprzyjać każdemu uczniowi w twórczym, radosnym i szczęśliwym uczestnictwie we wspólnym grupowym życiu, wolnym od dyskryminacji i mobbingu. 

Dodajmy, że tak prowadzona klasa szkolna daje wychowawcy także możliwość osobistego regulowania stosunków społecznych w klasie. Może on zawsze własnym autorytetem wspierać w oczach grupy ucznia słabszego, obciążonego osobistymi kryzysami, dodawać mu odwagi i pomagać w uzyskiwaniu akceptacji i uznania grupy.
Z drugiej strony może też przez współpracę z liderami klasy zapewniać takim uczniom opiekę i wsparcie ze strony rówieśników. W takim duchu powinien nauczyciel – wychowawca współpracować także z rodzicami. Musi pamiętać, że kierowanie ku nim krytycznych uwag o ich dzieciach i żądań, aby na nie odpowiednio wpłynęli, budzi z reguły niechęć i opór, a co gorsza, wywołuje także nieporozumienia między rodzicami. Tymczasem chodzi o to, aby stosunki panujące w klasie stały się przedmiotem ich wspólnej troski. I o taką właśnie troskę rodziców powinien nauczyciel zabiegać. 

                                                     

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s